czwartek, 20 marca 2014

Walentynki restauracja CZYLI CHILLI

Witam, na wstępie chciałam was przeprosić za jakość zdjęć z wczorajszego posta, dopiero dziś zobaczyłam jak fatalnie zakryłam tło zdjęcia, wybaczcie dopiero zaczynam i zdjęcia nie są na razie najlepszej jakości, staram się ale nie zawsze wychodzi, przycinanie ręcznie to nie jest moja najlepsza strona, chyba czas zacząć się uczyć obsługi photoshopa :) Wracając do posta dzisiejszego, nie wiem czy to dla niego najlepszy dział bo przepisów nie będzie, ale będzie o kolacji walentynkowej w restauracji Czyli Chilli :) http://czylichilli.pl/czyli_chilli/czyli.html Przede wszystkim zaczniemy od mojego stroju. Nie będę ukrywać, że miałam jakieś 30 minut, żeby się wyszykować, chciałam wyglądać kobieco, ale miałam czuć się wygodnie i ponieważ to nie był najcieplejszy dzień w roku, musiało mi być po prostu ciepło. Prosta mała - fioletowa, czarne botki i czarna ramoneska :)
Tak, tak wiem znów ręcznie wycinałam tło, pozostawię to bez komentarza ... Co roku, na walentynki razem ze swoim partnerem, spędzamy miły wieczór w jednej z warszawskich restauracji, tym razem postawiliśmy na restaurację, która słynie ze swojej ostrości. Podobno, jest tak, że kelnerzy, przed rozpoczęciem ucztowania sprawdzają u swoich gości ostrość, byłam tego bardzo ciekawa, niestety u nas chyba stwierdzili, że nie podołamy bo nasze jedzonko owszem było pyszne, ale nie ostre :) Restauracja mieści się praktycznie w centrum Warszawy, przy samym Uniwersytecie Warszawskim. W środku jest bardzo przyjemna, białe stoliki i krzesełka, oraz wielki plakat drzew powoduje, że możemy się w niej poczuć bardzo swobodnie i niezobowiązująco. Dodatkowo przyjemna, niezagłośna muzyczka tworzy spójny i przyjemny klimat.
zdjęcie jest własnością portalu www.gastrowawa.pl Wracając do naszej kolacji walentynkowej, menu walentynkowe nie zachwycało tym razem, dlatego postawiliśmy na pozostałe dania z karty. Na początek każda osoba, dostała miły i smaczny poczęstunek od restauracji :)
musicie mi wybaczyć jakość zdjęć, zdjęcia były robione telefonem. Po smacznej przekąsce od restauracji zamówiliśmy własne przekąski, ja zamówiłam miź sałat z pieczonym serem kozim, owocami i dresingiem truskawkowym - znalazłam się w 7-ym niebie :)
mój partner postawił na rosołek z sakiewkami mięsnymi, musiał być pyszny bo nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia ;) Wystrój stołu był prosty, nie przekombinowany, ale klimatyczny.
Główne danie to był naprawdę spory kaliber, ja jestem typowo mięsna i postawiłam na żeberka w sosie kawowym z kaszą i pieczonymi ziemniakami i chilli, mój K. uwielbia krewetki więc wziął krewetki z chili i ryżem.
taaak, typowo kobieca porcja ;) ale była pyszna. no i na koniec, miałam największą ochotę jak tylko przeczytałam opis na blogu restauracji http://ostrakuchnia.blogspot.com Najlepsze ciastko na świecie” gorące ciastko z płynną czekoladą i lodami
Naprawdę nigdy nie jadłam tak pysznego, czekoladowego ciastka, gorąca czekolada wypływająca z wnętrza, w połączeniu z zimnymi lodami i konfiturą wiśniową tworzą połączenie tak wyborne, że jest to naprawdę, szczerze ogromna rozkosz dla naszych kubków smakowych:) To by było na tyle, szczerzę polecam tą restaurację ceny przystępne, chętnie wybiorę się tam w porze lunchowej, żeby spróbować ich polecanych tarty z różnymi wnętrzami :) A wy jak spędziliście walentynki, chętnie o tym poczytam, a może ktoś się ze mną podzieli typowo walentynkowym przepisem, lub afrodyzjakiem. Musicie mi wybaczyć moje wstępnie kiepskie zdjęcia, czy nieregularne, wpisy, w kolejce czekają już kolejne, 4 wpisy, tylko brak czasu powoduje, że wszystko mi się opóźnia. :( Ale damy radę. Miłego tygodnia wam życzę :) zapraszam do komentowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz